Jak tylko chłopacy się na mnie rzucili, cały burdel się skupił na nas. Wszyscy wstali by pooglądać porażkę szlachciców. Miałem wrażenie, że moi uczniowie chcą mnie udupić za to jak ich traktuję na zajęciach. Nie wiedziałem, że jeszcze spotkam takich śmiałków.
- Czy wy debile nie jesteście świadomi tego jaki on jest silny? - powiedział Albert. Jednak oni zignorowali jego ostrzeżenie. Nie czułem potrzeby wyjmowania swojego miecza. Wolałem go nie używać na takich nic nie wartych osobach. Jeden ze śmiałków rzucił się na mnie z mieczem. Jak tylko zobaczyłem jego pozycję, to zacząłem zastanawiać się nad wcześniejszą emeryturą. Zaszarżował na mnie, drżąc. Lekko odepchnąłem dziewczynę, by nic się jej nie stało. Kiedy był kilka centymetrów ode mnie, odwróciłem się o 90° w prawo. Jednak prawą nogę zostawiłem lekko wysuniętą. Chłopak był tak mną rozproszony, że całkowicie zapomniał by zwrócić uwagę na otaczające go środowisko. Gdy wykonał krok do przodu, potknął się o moją stopę i stracił równowagę. W tym samym momencie chwyciłem go za ramię i cisnąłem nim w jego grupkę. W tym samym czasie wyrwałem z jego dłoni miecz. Gdy chwyciłem go do ręki, od razu zauważyłem, że jest zrobiony z dobrej stali, ale nie pasuje do takiego właściciela. A dlaczego? Jest to dwuręczny miecz, a ten bachor zawsze trzyma go w prawej. Lewą nigdy nie dotykał oręży. Szlachcic, który jeszcze chwilę temu był bardzo pewny siebie, patrzył teraz na mnie spanikowany. Chwycił butelkę wina i rzucił w moją stronę. Złapałem ją w powietrzu i natychmiast mu ją odrzuciłem. Przez przypadek trafiłem go prosto w czoło. Osunął się na ziemię i zemdlał. Cała banda nowicjuszy się na mnie rzuciła. Bez żadnego większego wysiłku odpierałem ich ataki. Powoli robiło się to żałosne. Moi uczniowie, a odpowiedniej pozycji nie potrafią przybrać oraz ich ruchy są zbyt przewidywalne. Zacząłem poważnie się zastanawiać nad zmianą stanowiska, bo jak mam mieć wszystkich uczniów z takim poziomem, to chyba wolę się zabić. Podczas tej walki, ktoś rozpoczął inną bójkę. Chyba poszło o to, kto będzie daną dziwkę posuwał. Po kilku minutowym zmaganiu się z bachorami, wszyscy leżeli na ziemi i ciężko dyszeli. A ja? Nawet się nie spociłem. Albert razem z resztą grupki stał w pobliżu bijąc ironicznie brawo. Pokazałem mu jedynie środkowy palec. Zwróciłem się natychmiast do moich wychowanków.
- Jutro rano... - przejechałem wzrokiem każdego posiniaczonego młodzieńca - nie widzimy się na zajęciach, tylko tutaj. Ktoś musi posprzątać ten cały bałagan. Wy to zrobicie w ramach kary - oznajmiłem z wrednym uśmieszkiem. Wszyscy już mieli zacząć narzekać, ale moi koledzy podeszli do nich i poklepali ich po ranieniach.
- Lepiej się zamknijcie, chyba że chcecie już nigdy więcej nie dostaniecie szansy by zostać wojownikiem - powiedział jeden z moich byłych uczniów.
- Rozumiemy się? - odwróciłem się by coś powiedzieć dziewczynie, jednak ona uciekła. Nie ruszyło mnie to zbytnio, więc skierowałem się w stronę zamku. Resztę nocy spędziłem z Thurbanem. Ćwiczyliśmy walkę wręcz i podczas tego rozmawialiśmy o kobietach, bo kto nam zabronił?
~ Następnego dnia ~
Z samego rana razem z bratem szliśmy do tego burdelu, gdzie wczoraj była niezła bójka. Opowiedziałem mu o wszystkim, a on? Zaciekawiony kim byli ci śmiałkowie, nalegał na pójście ze mną. Od razu się zgodziłem, ponieważ moi wychowankowie na widok kapitana gwardii królewskiej staną się posłuszni jak psy. Z jedną różnicą, psy są mądre. Tamir zwracał uwagę na tych co sprzątają na pierwszym piętrze. A ja zostałem z niektórymi na parterze. Zobaczyłem dwóch, którzy zaczęli się obijać.
- Kurwa mać - warknąłem i podeszłem do nich. Natychmiast przyspieszyli tempo pracy. - Do roboty, inaczej nigdy tego nie skończycie - dodałem surowym głosem. Kilka sekund później usłyszałem wchodzącą osobę.
- Zamknięte - burknąłem.
- Przyszłam do ciebie - zaczęła. Nic nie odpowiedziałem, wolałem by dokończyła swoją wypowiedź. - Chciałam podziękować... Za wczoraj - dokończyła i wyszła z budynku. Nawet się nie odwróciłem. Zrobiłem jedynie to co uważałem za słuszne i przy okazji mogłem trochę zniszczyć ich wielkie ego.
- Vassariah, wiesz, że powinieneś coś odpowiedzieć, bo to trochę niegrzeczne jak ktoś w ogólnie nie reaguje na podziękowania pięknej panny - usłyszałem głos swojego brata, który stał na schodach.
- Słuchaj stary... - pokręciłem głową i spojrzałem na jego pozbawioną emocji twarz - Jeśli chodzi o kobiety, z tego co wiem to ja jestem bardziej doświadczony, chyba że o czymś mnie nie poinformowałeś - odparłem i spojrzałem z góry na swojego braciszka.
- No dobra dobra - machnął ręką i wyszedł z karczmy - Na górze już ładnie posprzątali. Coś twoi się rozleniwiają - oznajmił swoim irytująco spokojnym głosem. Dumnym i wolnym krokiem opuścił budynek. Kątem oka zauważyłem jak wszyscy uczniowie przerwali sprzątanie.
- Co to ma znaczyć? Do roboty - warknąłem. Wszyscy od razu się posłuchali. Czyżby zaczęli się mnie bać po tej rozmowie z zimnym i dumnym Tamirem. Po godzinie chłopacy skończyli swoją pracę. Odesłałem ich do domu, ale kazałem im jutro przyjść na zajęcia. Tym czasem postanowiłem przejść się po mieście. Po kilku minutach jakieś młode kobiety mnie zagadały. Obie cały czas poprawiały swój wygląd lub uśmiechały się flirciarsko. Jedna nawet nieco rozpięła swój dekolt. Nagle poczułem się obserwowany. Odwróciłem się i zobaczyłem na dachu Samanthę.
- Wybaczcie panie, ale jestem trochę zajęty - powiedziałem i puściłem im oczko. Wszystkie się delikatnie zarumieniły. Odwróciłem się i przewróciłem oczami.
~ Boże... Szanujcie się kobiety. ~ pomyślałem niezbyt zadowolony tym co zobaczyłem. Skręciłem w małą uliczkę obok budynku, na którym znajdowała się moja nowa znajoma. Zwinnym ruchem zacząłem się wspinać po ścianie. Chwilę później znalazłem się na dachu. Dziewczyna nadal tam siedziała. Podeszłem do niej a ona gwałtownie podniosła wzrok i zaczęła mi się przyglądać.
- Spokojnie, nie dasz rady mnie okraść - powiedziałem spokojnym głosem. - W dodatku nie mam nic wartościowego przy sobie, poza Ripperem - dodałem, delikatnie się uśmiechając. Dziewczyna wyglądała na zaskoczoną. Czyżby ktoś chciał by mnie okradła? Oj ten ktoś będzie miał bardzo ciekawe życie...
Samantha?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz