czwartek, 29 czerwca 2017

OD Samanthy CD Venomy'ego

Wyjrzałam, patrząc na niego. Nie wiem czemu, ale mi ulżyło, gdy zobaczyłam, że nic mu nie jest... Czemu? Jestem złodziejem. Nie obchodzi mnie nic, oprócz... No tak. Zapominam o ważnej rzeczy. Nie jestem typową złodziejką. Ja rzeczy kradnę by dostać wymianę, potem wymieniam to na kasę, a gdy wiem czyje to jest, oddaje to tej osobie, bo tego nie potrzebuje. Aczkolwiek... Tamten sztylet, co mu oddałam... Był nawet spoko.
- Bracie, na kogo patrzysz? - gdy usłyszałam to pytanie, gwałtownie się ukryłam. Nie chciałam, by wszyscy widzieli mnie bez zamaskowania. Wzięłam głęboki wdech i wskoczyłam na dachy, by uciec z tego miejsca. Wylądowałam w ciemnym zaułku na ziemi. Poszłam do karczmy, płacąc za kolejną noc. Zdjęłam płaszcz i powiesiłam. Usiadłam, opierając się o ścianę. To był... Naprawdę dziwny dzień.

*Następnego dnia*


Obudziłam się klasycznie cała obolała. Nie śpię na chociażby materacu, bo karczmarz nie chce mi wydać normalnego pokoju. Musze spać oparta o ścianę. Przywykłam, aczkolwiek kiedyś bym chciała leżeć na czymś wygodnym. Wstałam, wzięłam rzeczy i poszłam sobie kupić śniadanie. Usiadłam, zaczynając jeść, a po chwili ktoś się do mnie dosiadł.
- Witaj Samantho...
- Pomylił mnie pan z kimś - spojrzałam na postać. Był mężczyzną. Kaptur, ale można było zobaczyć brązowe kosmyki włosów.
- Samantha Frequense. Złodziejka, ojczym Gregory, a rodzice...
- Wystarczy - usiadłam na miejscu - czego chcesz? Masz dla mnie zlecenie?
- Ja mam zlecenie na twoją głowę - oparł się, dając mi jakąś karteczkę. Wzięłam ją. Faktycznie, ktoś chciał mojej głowy. Skrzywiłam się, ukazując uśmiech. Spojrzałam na niego i prychnęłam.
- Mnie tak łatwo nie da się zabić.
- Dlatego właśnie mi to zlecili - pokazał ręką do karczmarza, żeby mu przygotował coś do jedzenia - ale możemy się dogadać. Wystarczy tylko, że ty mi przyniesiesz głowę króla.
- Możesz sobie marzyć, ja jestem złodziejem, nie zabójcą - wstałam - A i dziękuje za informację, będę wiedzieć na kogo uważać - wyszłam z karczmy. Założyłam kaptur, a na ulicy zaczęłam się wymieniać z innymi złodziejami informacjami. Raz na jakiś czas, wszyscy złodzieje się spotykają w jednym miejscu, jako zwykli przechodni i wymieniają się informacjami. Taka zwykła tradycja. Wtedy jeden z nich, podał mi karteczkę, specjalnie zatytułowaną dla mnie. Otworzyłam ją. Była w nim krótka notka.
- Czekam na dachu, V - przeczytałam cicho i zaczęłam się rozglądać kątem oka. Wtedy zobaczyłam jego sylwetkę. Czego on może chcieć? Pobiegłam do zaułku, zakładając bandanę i kaptur. Wskoczyłam na dach i stanęłam, patrząc na niego.
- O co chodzi? Myślałam, że nie chcesz już mnie widzieć - mruknęłam, mając przygotowane ostrze w razie jego ataku. Było w rękawie, więc nie musiałam jakoś specjalnie się wychylać, że mam broń.

<Venomy?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Template by