Wywróciłam oczami. Nie lubię jak od razu oceniają człowieka po tym, jaką mają robotę. On jest nauczycielem nowych żołnierzy, ale jakoś go nie oczerniam i nie nastawiam się na niego negatywnie. Zrezygnowana wzięłam głęboki wdech.
- Przynajmniej masz trochę oleju w głowie...
- Mianowicie? - zapytał.
- Nie lecisz na wielkie piersi - odpowiedziałam prosto z chłodem w głosie. Ten parsknął śmiechem.
- Czy ty mnie właśnie obraziłaś?
- Nie oceniam ludzi po okładce - skrzyżowałam ręce - w przeciwieństwie co do niektórych...
- Nie chcesz mnie okraść?
- Nie. Wszyscy się tak ciebie "boją", że nikt nie daje mi tego zlecenia... Aczkolwiek byłoby to dla mnie ciekawe wyzwanie.
- Fascynujące... - podszedł obok mnie i patrzył przed siebie. W sumie tak samo jak ja. Spojrzałam na niego kątem oka, zastanawiając się, co on tu jeszcze robi? Może na coś czeka...? Spojrzałam na jego rapier. Pstryknęłam palcami. Wpadło mi coś do głowy.
- Zróbmy pewien układ... Pościgamy się, aż do wieży zamkowej - wskazałam na jedną z wież zamku - jak wygrasz, zdradzę ci jedno z tajemnych przejść do środka zamku. Natomiast jak ja wygram, to oddasz mi jeden z kamieni szlachetnych z waszego skarbca.
- Skąd wiesz o skarbcu? - było słychać warkot w jego słowach. Zaśmiałam się.
- Twoi uczniowie muszą się jeszcze wiele nauczyć, skoro lecą na dodatkowe pieniądze... - machnęłam sakiewką w ręce. Chyba go tym przekonałam.
- Zgoda.
- Super! Start! - szybko zeskoczyłam z dachu, wskakując do ścieków. Zaczęłam biec w stronę zamku. Gdy byłam przy zamku, wyskoczyłam z tuneli i wyjęłam ostrza. rzuciłam na jakiś drewniany wóz, by ten się wywróci. Wyjęłam ostrza, skacząc na wóz i przeskakując mury. Zaczęłam się wspinać po oknach i wspomagałam się swoimi sztyletami. Gdy byłam na wieży, zobaczyłam, jak mój przeciwnik wciąż biegnie, ale był dosyć blisko. Zaśmiałam się, siadając na krawędzi, lecz nie wystawiłam nóg na dół. Zaczerpnęłam świeżego powietrza, a ten najwyraźniej zaskoczony, spojrzał na mnie, już po wspinaczce. Wstałam, patrząc na niego.
- Wygrałam. Wisisz mi kryształ. A teraz ci pokażę jeden z sekretnych tuneli.
- Przecież przegrałem.
- No i? Zło, nie zawsze musi być złem. - Złapałam się półki przy oknie i zaczęłam powoli zeskakiwać na dół. Ten zszedł za mną. Wyskoczyliśmy przez mury i szłam obok niego w ciszy. Gdy byłam w najmniej znanym przejściu. Nie będę zdradzać moich współpracowników. Szczerze, mam ich gdzieś, ale nie chce mieć na pieńku, a ten tunel jest najmniej znany. Tylko chyba 3 osoby, nie licząc mnie, znają te tunele.
- Ale masz obiecać, że nikomu nie powiesz. A z resztą, nauczyciel nowych strażników nigdy nie dotrzymuje obietnic - rozchyliłam materiał, który był lekko poniszczony i wepchnęłam go do wykopanego tunelu. wzięłam krzemień i podpaliłam lekko pochodnię, którą zawsze mam przy sobie. Założyłam kaptur i bandanę.
- Czemu mi to pokazujesz? - spytał. Nie odpowiedziałam mu. Skręciliśmy, a gdy byliśmy przy wyjściu, osunęłam kamień i wyszłam z nim na ogrody zamkowe. Zakryłam kamieniem przejście.
- Znając was, od razu je zasypiecie - rzuciłam mu sztylet, który dostałam ostatnio.
- To przecież ostrze z...
- Z zbrojowni? Nie wiem skąd tamten typ go miał - odwróciłam się na pięcie, chcąc wrócić do siebie.
- Czemu to robisz? - spytał. Odwróciłam się w jego stronę.
- Zło nie zawsze musi być złem. Może być tylko maską. - stanęłam na jednym z większych kamieni. - możesz odpuścić sobie ten kryształ. Chciałam tylko mieć argumenty, byś się ze mną pościgał. - przeskoczyłam przez murek i pobiegłam do ciemnych zaułków. Spodobał mi się ten sztylet... Ale cóż.
<Venomy? Trochę zatkało hm? XD>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz