- Nie dotykaj mnie! - cofnęłam się na krawędź dachu. Ten złapał mnie za płaszcz i gwałtownie przyciągnął do siebie. Bałam się, naprawdę się bałam. Patrzył w moje oczy.
- Boisz się dotyku? - uniósł brew. Opuściłam głowę. Nie lubiłam się do tego przyznawać, to było jedno z moich najgłębszych sekretów. Odsunęłam się o niego, ale bezskutecznie.
- Idziesz ze mną.
- A-ale...
- Beż żadnych "Ale"
- Posłuchaj! - odskoczyłam, kiedy mnie puścił - nie wiem o co ci chodzi, ale w zamku ci tego na pewno nie powiem! Nie ważne ile będziesz mnie torturować, nie powiem ci! Nienawidzę tam być. Jest tam za dużo strażników, jak tam wejdę, nic ci nie powiem. - powiedziałam twardym tonem. Ten pomachał głową. Powoli zaczęłam żałować, że to powiedziałam. Po prostu tak jest. Nie lubię, kiedy ktoś reaguje agresją na rzeczy, które mogę spokojnie odpowiedzieć (a przynajmniej mam taką nadzieję) na miejscu. Wiele moich przyjaciół tam poszło i nie wróciło, nie mam zamiaru dzielić ich losu. Patrzyliśmy na siebie, wyglądał na zdenerwowanego, a może po prostu mi się wydawało? Odsunęłam się bardziej. Mimo to, że miałam związane ręce, mogłam robić uniki, ale wiem, że jestem słaba na niego. Ma lepsze wyszkolenie, a ja tylko kradnę. Nie zabijam na okrągło, ale czasem to robię. Wtedy mi się coś przypomniało. Lekko sięgnęłam po ostrze, a wtedy zza jego pleców wyszedł wielki, biały wąż. Gwałtownie przestałam robić to, co robię. On jakoś nie był zdenerwowany tym, że miał WIELKIEGO WĘŻA na plecach. Przełknęłam ślinę. Chciałam uciec, lecz wiedziałam, że byłam już w bagnie. Wzięłam głęboki wdech i usiadłam na ziemi. Ten gwałtownie zaczął mi związywać nogi, bym nie uciekła. Wywróciłam oczami, patrząc na niego. Trochę byłam podirytowana. Ale w końcu należy do królewskiej straży, czego mogłam się spodziewać. Przynajmniej uszanował moją tak zwaną "prośbę".
- No to pytaj.
- Współpracujesz z zabójcami?
- Nie. - spojrzałam na niego - Ja i współpraca z zabójcami?? Ty jesteś niepoważny. Po co?... Dobra, RAZ miałam, ale po to, by zabić mordercę. - odpowiedziałam bez problemu. Ten uniósł brew. Moja wypowiedź była tak składniowa, że mógł mi nie uwierzyć, ale ja wiem swoje.
- To po co jednemu było twoje zdjęcie? - spytał, krzyżując ręce. Wzruszyłam ramionami.
- A taki jeden chce mojej głowy z resztą, co Cię tak to interesuje? - uniosłam brew - Słuchaj. Nikogo nie zabiłam. A i chciałabym byś wiedział, że ten mój "zabójca" chciał mnie przekonać, że będę żyć za głowę króla, więc bym polecała wzmocnić straże. Masz jeszcze jakieś pytania?
Venomy? Wybacz, że tak długo, ale dałeś mi mega ciężki moment do zgryzienia, dlatego jest takie krótkie :c
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz